Zdobycie Gęsiówki

Gęsiówka
ul. Anielewicza 34. Tablica upamiętniająca zdobycie niemieckiego obozu koncentracyjnego Gęsiówki przez pododdziały Batalionu „Zośka” 5 sierpnia 1944 r. Tablicę pamiątkową odsłonięto 5 sierpnia 1994.

Gęsiówka była obozem koncentracyjnym, który powstał na po likwidacji getta warszawskiego na mocy rozkazu z 11 czerwca 1943 r. Obejmowała teren między ulicami Gęsią (obecnie Anielewicza), Okopową, Zamenhoffa, Glinianą i nieistniejącą dziś Wołyńską.


English version

Capturing Gęsiówka


Gęsiówka was a concentration camp established after the Warsaw ghetto was liquidated on the order of Reichfürer-SS Heinrich Himmler of 11 June, 1943. It covered the area of Gęsia Street which is present day Anielewicza Street, Okopowa, Zamenhoffa, Gliniana Streets and the no longer existent Wołyńska Street. Tsarist military prison functioned within this area between 1875-1915. After Poland regained independence the Investigative Military Prison was established there.
Since 15 November, 1940 the complex served as the central prison for the ghetto. Its name, present in colloquial speech, alluded to the name of Gęsia Street. The prison was a concentration point for the Jews deported to German death camps. This camp grew systematically from July 1943. Between August and November of 1943, 3 683 Jews were held there on their way from Oświęcim, of whom only 50 were Polish citizens. The majority of them came from Germany, Austria, Czechoslovakia, Belgium, Holland, France and Greece. In the spring of 1944 almost 3 thousand Hungarian Jews were brought to the camp. Towards the end of April 1944 the camp was turned into a branch of the concentration camp in Majdanek and held almost 4 900 people. The camp was liquidated by the Germans in the last days of July. Several hundred prisoners, who were sick and unable to move, were shot while more than 4 thousand were sent on foot to Kutno, from where they were transported to KL Dachau.
When the Warsaw uprising started, there were almost 400 prisoners in the camp. In August the vicinity of Gęsiówka was strategically important for the Polish forces because it bordered Muranów and the Old Town. Already from the beginning of the fighting, part of the camp from Okopowa Street was controlled by insurgents. The key element of insurgents’ attack on Gęsiówka was one of two German “Panther” tanks captured on 2 August. The tanks formed an armoured platoon commanded by Lieutenant Wacław Micuta “Wacek”. A tank called “Magda” was assigned to support soldiers from “Felek” platoon in their attack on Gęsiówka. The tank successfully drove into the area held by the enemy and fired from its guns at the machine gun nests located in the towers, taking the Germans by surprise. 348 Jews were liberated.

Gęsiówka - historia

W latach 1875 - 1915 na tym terenie znajdowało się carskie więzienie wojskowe. Kompleks zabudowań był wykorzystywany na placówkę więzienną także po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w latach 1920 – 1939 (Wojskowe Więzienie Śledcze). W czasie funkcjonowania dzielnicy żydowskiej, zespół zabudowań stanowił od 15 listopada 1940 r. centralny areszt getta. Jego nazwa, obecna w potocznym obiegu, stanowiła nawiązanie do targowiska przy ul. Gęsiej. Areszt był punktem zbiorczym dla ludności żydowskiej kierowanej do obozów zagłady.
W 1943 r. w budynki aresztu były wykorzystywane przez wychowawczy obóz pracy policji bezpieczeństwa (Arbeitserziehungslager der Sicherheitspolizei Warschau), mieszczącym 800 Polaków przed przetransportowaniem ich na przymusowe roboty do Niemiec.
Obóz koncentracyjny rozwijał się systematycznie od lipca 1943 r. Między sierpniem a listopadem tego roku, zostało tu osadzonych 3 683 Żydów przybyłych z Oświęcimia, spośród których tylko 50 miało polskie obywatelstwo. Przeważająca część pochodziła z Niemiec, Austrii, Czechosłowacji, Belgii, Holandii, Francji i Grecji. Na wiosnę 1944 r. przytransportowano do obozu blisko 3 tys. węgierskich Żydów.
Pod koniec kwietnia 1944 r. obóz został filią obozu koncentracyjnego na Majdanku, jego pełna nazwa brzmiała: Konzentrationslager Lublin Arbeitslager Warschau, osadzonych w nim było prawie 4 900 osób. W ostatnich dniach lipca 1944 r. Niemcy przeprowadzili likwidację obozu. Kilkuset chorych i niemogących chodzić więźniów zostało rozstrzelanych, a ponad 4 tys. osób zostało pieszo wysłanych do Kutna skąd przetransportowano ich do KL Dachau. W chwili wybuchu Powstania Warszawskiego, na terenie obozu przebywało blisko 400 więźniów.

Zdobycie obozu 5 sierpnia 1944 r.

W sierpniu 1944 r. okolice Gęsiówki miały dla sił polskich strategiczne znaczenie z uwagi na sąsiedztwo Muranowem i Starym Miastem. Już od początku walk powstańczych część Gęsiówki od ul. Okopowej była opanowana przez powstańców. Załoga niemiecka obozu wycofała się do wschodniej jego części, gdzie znajdowały się wieże i bunkry, z których Niemcy mieli szerokie spektrum ostrzału zarówno w głąb obozu, jak również na jego zewnątrz. Ponadto załoga dysponowała znaczną ilością broni maszynowej. Z relacji komendanta politycznego Gęsiówki, który został pochwycony przez Polaków na początku Powstania, wiadomo było, że na terenie obozu znajduje się kilkaset Żydów, których Niemcy nie zdążyli zamordować. Dlatego też z myślą o ratowaniu tych osób, opanowanie całego kompleksu stało się kwestią palącą. Dowódca Brygady Dywersji „Broda 53”, kpt. Jan Kajus Andrzejewski „Jan” wyznaczył na kierownika operacji zdobycia Gęsiówki dowódcę Batalionu „Zośka”, por. Ryszarda Białousa „Jerzego”. Kluczowym elementem natarcia było wykorzystanie w szturmie jednego z dwóch zdobytych 2 sierpnia na ul. Karolkowej niemieckich średnich czołgów typu „Pantera” (Panzerkampfwagen V Panther, Sd.Kfz.171). Czołgi utworzyły pluton pancerny „Wacek” dowodzony przez por. Wacława Micutę „Wacka”. Do ataku na Gęsiówkę został wyznaczony czołg, któremu nadano imię „Magda”, dowodzony przez por. Micutę.
Na czele natarcia poruszał się czołg, który miał za zadanie przełamać opór niemiecki i wjechać do środka obozu. Za maszyną podążali żołnierze z 3. kompanii dowodzonej przez ppor. Władysława Cieplaka „Giewonta”, na lewym skrzydle natarcia operował plutonu „Felek” (z 2. kompanii „Rudy”) pod dowództwem sierż. pchor. Konrada Okolskiego „Kuby”. Pozostała część 3. kompanii działała na prawym skrzydle. Na prawo od niej usytuowany został pluton „Alek” (z 2. kompanii „Rudy”) dowodzony przez sierż. pchor. Eugeniusza Koechera „Kołczana”, który działając od kierunku ul. Okopowej miał zajmować ogniem niemieckie stanowiska ogniowe na wieżach obozu absorbując ich poczynania w tym rejonie. Dowódca całej operacji por. Ryszard Białous „Jerzy” ze swoim zastępcą por. Eugeniuszem Stasieckim „Piotrem Pomianem” zajmowali stanowiska w bezpośrednim sąsiedztwie czołgu. Akcja zaczęła się o godz. 10.37 podczas pięknej słonecznej pogody. Czołg nie napotykając przeszkód ze strony załogi obozu przejechał ul. Gęsią docierając do pierwszych umocnień. Potężna barykada została łatwo sforsowana przez maszynę, która, jak plastycznie opisywał por. Białous: przetoczyła się po niej jak po śmietnisku żelaznych odpadków i jedynie do łoskotu motorów i jazgotu karabinów maszynowych dołączył się hałas miażdżonego muru, trzask łamanych desek i szyn żelaznych. Niemcy zachowujący się do tej pory spokojnie, sądząc, być może, że czołg należy do jednostek tłumiących powstanie, rozpoczęli spóźniony intensywny, ale nie przynoszący spodziewanego efektu ogień z broni maszynowej. Żołnierze z plutonu „Felek” poderwali się do szturmu na pierwszą wieżę, której załoga stawiła trudny do przełamania, zacięty opór. W tym czasie „Magda” sforsowawszy żelazną bramę zdołała wjechać w głąb nieprzyjacielskiego terenu skierowując ogień dział na gniazda broni maszynowej usytuowanych na wieżach. Za czołgiem wdzierają się żołnierze „Giewonta” włączając się do wymiany ognia z nieprzyjacielem. Po jakimś czasie dostrzegalny staje się moment ucieczki Niemców z wież i budynków. Stanowiska niemieckie znalazły się pod bezpośrednim ostrzałem działa czołgu. Powstańcom udało się całkowicie zaskoczyć niemieckie stanowiska karabinów maszynowych usytuowanych w „białym domu” gdzie mieściło się dowództwo obozu. Budynek zamykał kompleks Gęsiówki od strony wschodniej. Do budynku dotarli kpt. Andrzejewski i por. Białous. Jak wspominał dowódca Batalionu „Zośka”, wielki antyczny zegar znajdujący się w pomieszczeniu wybijał 11., tak więc cała operacja zajęła zaledwie 20 minut. Niemcy, którzy uciekali z terenu obozu przed nacierającymi powstańcami, byli rażeni ogniem powstańczych stanowisk w szkole przy ul. Stawki.
Podczas akcji poległ Juliusz Rubini „Piotr”, rannych było 6 żołnierzy w tym Zofia Krassowska „Zosia Duża”, która zmarła następnego dnia.
Dzięki przeprowadzonej szybko akcji, Polacy oswobodzili 348 Żydów (w tym 24 kobiety), przeważnie obcokrajowców pochodzących m.in. z Węgier, Rumunii, Grecji, Holandii, Czech, Słowacji (polskie obywatelstwo posiadało tylko 89 uwolnionych osób). Duża część uwolnionych chciała wstąpić w szeregi wojska powstańczego. Część z nich skierowano do pracy w służbach pomocniczych. Kilku oswobodzonych zatrudniono do obsługi technicznej czołgów. Opanowanie Gęsiówki umożliwiło bezpieczne połączenie z Muranowem i Starym Miastem.

Skład osobowy plutonu pancernego „Wacek”

  • Dowódca por. Wacław Micuta „Wacek”
  • Zastępca ds. technicznych por. Zygmunt Zbichorski „Zygmunt”
  • Załoga czołgu „Magda”
    • dowódca por. Wacław Micuta „Wacek”
    • kierowca pchor./ppor. Zdzisław Moszczeński „Ryk”
    • celowniczy sierż. pchor. Jan Myszkowski-Bagiński „Bajan”
    • zamkowy sierż. pchor. Witold Bartnicki „Wiktor”
    • strzelec kpr. Jan Zenka „Walek”
    • amunicyjny pchor. Mieczysław Kijewski „Jordan”
  • Załoga czołgu bez imienia
    • dowódca por./kpt. Eugeniusz Romański „Rawicz”
    • celowniczy plut. pchor. Jerzy Michalski „Dąbrowa”
    • kierowca pchor./ppor. Jerzy Misiewicz „Tomek”
    • zamkowy kpr. pchor. Witold Ocepski „Downar”
    • strzelec kpr. Marian Kwiecień „Pobóg”
    • amunicyjny kpr. pchor. Zbigniew Ocepski „Kostrzewa”

Wspomnienia

  • sierż. pchor. Witold Bartnicki, ładowniczy w załodze czołgu „Magda”:
    Strzelamy bardzo szybko, aby nie pozwolić Niemcom na zmianę stanowisk. Bez przerwy zmieniamy własną pozycję. Wystrzały działa słyszę jako tępe stękanie na chwilę zagłuszające wściekły ryk silnika. Dym zasnuwa całą kabinę. Nie mam czasu usunąć łusek z przepełnionego pudła. […] Potwornie gorąco, nie wiem z czego. Pewnie pancerz nagrzał się od słońca. […] Pracujemy z uporem w rzadko przerywanym milczeniu. „Bajan” bez przerwy obraca wieżą i lufą, z głową wciśniętą w półkolisty uchwyt operuje szybko pedałami, manetkami elektrycznego silnika i rączkami kręgu i bębna. Czołg co chwila zatrzymuje się, obraca, rusza z miejsca i naciera na przeszkody.
  • por. Ryszard Białous „Jerzy”, dowódca Batalionu „Zośka”:
    Spoglądam na zegarek. Zbliża się godzina dziesiąta. Spokój, panujący od pewnej chwili w ruinach, zostaje zakłócony warkotem motoru naszej pantery, która powoli i majestatycznie rusza sprzed twierdzy [Szkoła św. Kingi], by za chwilę ukazać się w szeroko otwartej bramie getta. Znów spoglądam na wieże. Dopiero teraz dostrzegam ruch w ich wnętrzu. W pobliżu zaszczekał nasz karabin maszynowy, odpowiedziały mu długie serie z kilku wież naraz.
    Wielka i potężna barykada, która oddziela nasze pozycje na Gęsiej od ziemi niczyjej, rozciągającej się między murem Gęsiówki a nami, okazała się bardzo łatwa dla naszej pantery, która przetoczyła się po niej jak po śmietnisku żelaznych odpadków i jedynie do łoskotu motorów i jazgotu karabinów maszynowych dołączył się hałas miażdżonego muru, trzask łamanych desek i szyn żelaznych. Pantera jest już na wysokości drugiej barykady, która bierze równie łatwo, jak i poprzednią. Huk karabinów maszynowych milknie na chwilę, jakby Niemcy zdetonowali pojawieniem się niespodziewanego prawdopodobnie przeciwnika zastanawiali się, co dalej robić. Przerwa to krótka jednak i już nasz czołg znajduje się we wściekłym ogniu kaemów.
    Przebiegamy teraz z Piotrem i Janem pusta przestrzeń, dzieląca nas od długiego budynku stolarni. Wpadamy do niej, by pod osłoną muru posunąć się jak najbliżej muru Gęsiówki. Biegnę długą halą maszyn, omijając okna w niskim skłonie. Przeciągłe gwizdy pocisków i wściekły jazgot rykoszetów, odbitych od maszyn, wypełniają halę innym wprawdzie od stuku motorów hałasem, a mimo to ma się wrażenie, jakby spokojna, nieczynna fabryka ruszyła nagle, by rozpocząć dziwną jakąś produkcję. Piotr zwraca mi krzykiem uwagę, bym zanadto głowy nie wystawiał, i pochyleni biegniemy dalej. Za chwilę dopadamy szczytowej ściany budynku, której okna wychodzą naprzeciw narożnej Gęsiówki. Starannie wykorzystując przesłonę muru spoglądamy na panterę, która w tym momencie oddaje pierwszy strzał. Huk działa łączy się niemal z krzykiem „hura”, z jakim chłopcy Kuby dopadają pierwszej wieży. Drugi strzał.
    „Nasza” wieża otacza się kłębem pyły i dymu. Nie czekając długo, wyskakujemy wraz z Piotrem i biegniemy do otwartych szeroko drzwi garażu, który przylega do wieży. Granat rzucony do środka zabezpiecza nas przed ewentualną niespodzianką i już jesteśmy wewnątrz wraz z kilkoma chłopcami, którzy przeskoczyli tu razem z nami. Pantera powoli odwraca swą wieżyczkę. Po chwili znowu dwa huki – jeden po drugim – wstrząsają powietrzem, a okrzyki, trzask granatów i serie peemów dowodzą, że i inne drużyny wykonują swe zadania.
    Ruchem ręki i krzykiem staram się wskazać naszym czołgistom żelazną bramę, na której sforsowanie przyszła kolej, i – choć wątpię, czy dosłyszeli mój krzyk – czołg rusza, by na chwilę zdruzgotać swym ciężarem potężną przeszkodę, która drze się jak papier i wyskakuje z zawiasów, otwierając drogę do serca obozu.
    W tym samym czasie chłopcy usiłują po drzwiach garażu dostać się na dach, skąd oknem wtargnąć można do wieży. Piotr z kilkoma ludźmi trzymają uchylone drzwi garażu, ja po zawiasach zamku i szprosach wdzieram się na dach i przywieram na nim plackiem. Obok mnie zjawia się Krzysztof i teraz razem pełzniemy w kierunku okna wieży, w którym przewieszony przez karabin maszynowy zwisa martwy czy też ranny Niemiec. Wieża rozbrzmiewa jakimś stukotem, który milknie po wrzuceniu do wnętrza granatu. Wskakujemy przez okno po plecach leżącego Niemca. W kącie na podłodze widzimy drugiego – w agonii. Podczas gdy Krzysztof nachyla się nad nim, by zabrać na wszelki wypadek broń, ja usiłuję dostrzec przez lornetkę, co się dzieje na innych wieżach.
    Jedna skrajna płonie, na innych poznaję naszych chłopców. Pantera wolno i systematycznie przenosi ogień swego działa z jednej wieży na drugą według ustalonego z góry schematu, a precyzja, z jaka pociski padają, budzi we mnie uczucie prawdziwej dumy. Strzał kłęby kurzu i dymu i pojedyncze postacie biegnących chłopców – oto widok, który powtarza się z dokładnością maszyny.
    Nagle w szkłach lornetki dostrzegam coś, co w tej uregulowanej pozornie grze jest niebezpiecznym zgrzytem. Oto z jednej z wież wyskakują Niemcy. Jeden roluje ścigany bryzgami naszego kaemu. Jeszcze nie padł strzał z działa, a już widzę chłopców Kuby, jak wpadają do wieży. O, gdybym mógł ich powstrzymać! Nowy huk wstrząsa powietrzem i wieża otacza się chmura pyłu, z którego powoli wynurzają się postacie żołnierzy. Jednego prowadzą pod ręce dwaj koledzy. Pcham gońca w ich kierunku, a sam, choć obawiam się tam poważniejszych jakichś strat, przenoszę wzrok na inne wieże, które są w tej chwili celem dla naszego czołgu. Pantera stoi w bramie i razi ogniem bunkier, znajdujący się naprzeciw.
    Dostrzegam Jana. Pod osłoną czołgu podbiega i wykrzykuje coś do Wacka, którego twarz wychyla się przez klapę. Czarny Karol, Laudański i inni przebiegają z elkaemem, by zająć nowe pozycje za przesłoną wału z kamieni, już wewnątrz Gęsiówki, kilkanaście metrów przed czołgiem.
    Zbiegam schodami na dół, by za chwilę znaleźć się u stóp wieży, za murem. Po chwili Piotr, drogą utorowaną przez czołg, przebiega bramę, aby zapaść w jakiś rów znajdujący się przed nami.
    Teraz już wyraźnie widzimy, jak z budynków i wież pryskają Niemcy bezładnymi grupkami, uciekając w kierunku Starówki. Ścigają ich serie naszych kaemów, a wieża którą przed chwilą opuściłem, rozbrzmiewa warkotem zdobycznego elkaemu. Coraz częściej widać przebiegających chłopaków, którzy podciągają broń maszynową ku przodowi, na wysokość pierwszych baraków. Dziwi nas zupełny brak jakiegoś ruchu w pustych zda się budynkach. Do tej pory wszystko odbywa się jak w zegarku. Strzelanina milknie powoli. Ogień działa również, pantera posuwa się w kierunku pierwszego z rzędu baraku. Żelazny kolos przetacza się koło nas, by za chwilę stanąć jak wmurowany, gdyż widok, który otworzył się przed naszymi oczami, był co najmniej dziwny. Dotychczas niepokoiła nas nieobecność ludzi na terenie, w który wtargnęliśmy. Teraz drzwi baraków rozwarły się pod naporem i zaroiło się od pasiastych postaci. Biegną z niebywałym krzykiem i wymachiwaniem rąk, odgradzając nas tym samym, jakby żywym murem, od uciekających Niemców. Kaemy nasze musiały zamilknąć, co Niemcy wykorzystali uciekając długimi susami w kierunku Starego Miasta.
  • sierż. pchor. Bogdan Deczkowski „Laudański”, kompania „Rudy”, pluton „Alek”, zastępca dowódcy 3. drużyny:
    Ruszyliśmy dwiema falami, biegiem, skokami, ubezpieczając się wzajemnie. Kule z kierunku wieżyczek Gęsiówki, od stanowisk SS-manów, ze świstem przelatywały nad naszymi głowami, uderzały w zwały gruzu, podrywając małe kłębuszki ceglanego pyły.
    Każdy z nas był ubrany w „panterkowy”, niemiecki mundur, ale na rękawach, niektórzy także na hełmach, mieliśmy biało-czerwone opaski. Dostrzegli to mieszkańcy kilkupiętrowego budynku. Pomimo niebezpieczeństwa wychylali się z okien, wymachiwali polskimi flagami, pozdrawiali ruchami rąk, wyrażali okrzykami swoją radość. […]
    Po wysunięciu się poza zabudowania dostrzegliśmy na dachu kilkupiętrowego budynku powiewającą dużą hitlerowską flagę. Wnet z tego budynku rozpoczęli strzelać do nas Niemcy. Dostaliśmy się w krzyżowy ogień z prawej i lewej strony. Z niepokojem patrzyliśmy także na wieżę kościoła św. Augustyna, skąd wyborowi strzelcy mogli łatwo razić nas z góry. Szczęśliwie jednak całej naszej grupie udało się zająć wyznaczone stanowiska.
    Kolka i Madejski ustawili wśród gruzu swoje karabiny maszynowe i wspierani przez tych kolegów, którzy mieli zwykłe karabiny – rozpoczęli ostrożnie ostrzeliwanie wroga ukrytego w budynku z hitlerowską flagą. Ostrzał nieprzyjacielski zelżał, ale był nadal bardzo niebezpieczny, o czym świadczyły kule uderzające w górne części zwałów ceglanego gruzu. Na terenie Gęsiówki ucichły okrzyki „hurra”. Dwie, trzy minuty później zauważyliśmy kilkunastu niemieckich żołnierzy idących pośpiesznie w naszym kierunku drogą wśród zwałów gruzu. Kolka i Madejski zajęli natychmiast stanowiska z karabinami maszynowymi. […]
    Ostrzał nieprzyjacielski zelżał. Część kolegów ostrzeliwała już dokładniej stanowiska SS-manów. Madejski podbiegł do pozostawionego na środku drogi karabinu maszynowego, chwycił go i ponownie schował się w zagłębieniu terenu.
    Zosia weszła na zwał gruzu, ażeby spojrzeć w stronę Pawiaka, ale prawdopodobnie zapomniała o Niemcach w budynku z hitlerowską flagą. […] Wokół Zosi wytrysnęły obłoczki z cegieł od uderzeń licznych kul. Chwyciła się rękami za brzuch i upadła w małe wgłębienie gruzu. Była ciężko ranna. […]
    Podjechała od strony Gęsiówki nasza pantera, która kilkoma pociskami z działa szybko uspokoiła Niemców w budynku z hitlerowską flagą. Przyjechał także samochód – karetka z czerwonym krzyżem, którym odwieziono Zosię do Szpitala Wolskiego. […]
    Pod osłoną pantery szczęśliwie dotarliśmy na Gęsiówkę. Otoczył nas tłum uwolnionych więźniów Żydów. Istna wieża Babel. Ze wszystkich stron widziałem rozpromienione twarze. Dziesiątki ludzi jednocześnie mówiących w różnych językach, ubranych w pasiaste, biało-niebieskie ubrania, cieszących się odzyskaną wolnością. […]
    Podczas ataku na Gęsiówkę poległ Piotr. Zosia zmarła następnego dnia. Pięciu harcerzy – żołnierzy z baonu „Zośka” – było rannych.

Zdjęcia

G ęsiówka
Radość z wyzwolenia została uwieczniona na zdjęciu. Obok grupy oswobodzonych stanęło dwóch powstańców z Batalionu „Zośka”. Fot. NN

G ęsiówka
Wśród wyzwolonych zapolowali żołnierze Batalionu „Zośka”: sierż. Mieczysław Szymańczuk „Szymbor" (w środku z karabinem) oraz kpr. Jan Makowelski „Pytek" (z lewej). Fot. NN

G ęsiówka
Po zwycięskiej potyczce. Powstańcy z 3. kompanii „Giewonta" Batalionu „Zośka" na terenie Gęsiówki. W środku dowódca 1 plutonu 3 kompanii „Giewonta” ppor. Stanisław Kozicki „Howerla", po jego prawej stronie kpr. pchor. Michał Światopełk-Mirski „Orlicz”, a po lewej kpr. Wacław Cyniak „Orlicz". Fot. NN

G ęsiówka
5 sierpnia 1944 r. żołnierze 2. kompanii „Rudy" Batalionu „Zośka” patrolują teren opanowanego tego dnia obozu koncentracyjnego Gęsiówka. Od lewej: sierż. Wojciech Omyła „Wojtek”, sierż. pchor. Juliusz Bogdan Deczkowski „Laudański”, sierż. Tadeusz Milewski „Ćwik”. Fot. NN

G ęsiówka
Patrol żołnierzy kompanii „Giewonta" Batalionu „Zośka” zbliża się do budynku krematorium. Fot. NN

Gęsiówka
Tablica pamiątkowa z umocowaną tabliczką z kodem QR

Bibliografia

  1. A. Borkiewicz-Celińska, Batalion „Zośka” , Warszawa 1990
  2. Pamiętniki żołnierzy Baonu „Zośka”. Powstanie Warszawskie, wybór, redakcja, indeks T. Sumiński, Warszawa 1997
  3. A. Wyganowska-Eriksson, Pluton pancerny Batalionu „Zośka” w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010
  4. Wielka ilustrowana encyklopedia Powstania Warszawskiego, t. 1, Działania zbrojne, red. P. Rozwadowski, Warszawa 2005

Pytania testowe